Bułgaria zajmuje powierzchnię odpowiadającą 1/3 Polski, a zamieszkuje ją 7,5 mln ludności.
Według oficjalnych statystyk 82 proc. mieszkańców należy do Cerkwi prawosławnej, 1/8
wyznaje islam zaś katolików jest tam zaledwie 74 tys. Według przeprowadzonych w roku
2005 sondaży w okresie 45 lat dyktatury komunistycznej doszło do głębokiej laicyzacji.
Obecnie jedynie 40 proc. Bułgarów twierdzi, że wierzy w Boga.
Bułgaria jest
krajem, który zawsze znajdował się na peryferiach Europy, pozostając jednak jej częścią.
Jeszcze w IX w. św. król Borys prosił o chrzest z Rzymu, obawiał się jednak Bizancjum.
Podobnie w minionych 50 latach Bułgaria zawsze zwrócona była na Zachód, obawiając
się jednak Związku Sowieckiego.
"Obecnie po przemianach, zdaje się, że wszystko
zmierza w lepszą stronę" - powiedział Radiu Watykańskiemu bp Christo Proykov. Przewodniczący
Episkopatu Bułgarii na wejście do Unii patrzy z realizmem. "Z jednej strony jest to
korzyść, gdyż Bułgaria zawsze była częścią Europy. Z drugiej jednak istnieje ryzyko
i zagrożenia" - przyznał bp Proykov. Wśród niebezpieczeństw wymienił eutanazję, zagładę
życia nienarodzonego, legalizację konkubinatów i związków osób tej samej płci.
"Bułgaria
przyjęła chrzest ponad tysiąc lat temu. Chrześcijaństwo przeżyło, pomimo wszelkich
przeciwieństw. Czy teraz możemy tak łatwo przyjąć sprawy przeciwne Bogu?" - pytał
przewodniczący bułgarskiego Episkopatu. - Jesteśmy też świadkami, że Europa Zachodnia
nie chce uznać swych chrześcijańskich korzeni. Jesteśmy narodem chrześcijańskim. Otwarły
się przed nami drzwi Europy i chcemy do niej wejść jako chrześcijanie, dając w darze
Europie Zachodniej naszą chrześcijańską kulturę” – dodał bp Proykov.