2006-11-19 16:23:02

Kongo: niepewność po wyborach


Choć dotychczasowy prezydent Demokratycznej Republiki Konga Joseph Kabila zwyciężył w wyborach prezydenckich, to jego rywal nie może się z tym pogodzić. W drugiej turze Kabila zdobył ponad 58 proc. głosów, natomiast Jean-Pierre Bemba niewiele ponad 41 proc. Dawny przywódca rebeliantów, a obecnie pierwszy wiceprezydent złożył odwołanie do sądu.

Obserwatorzy z Uni Europejskiej, którzy czuwali nad przebiegiem wyborów podkreślają, że jego zarzuty są bezpodstawne. Różnica w głosach wynosi ponad 2.5 mln, a mało prawdopodobna możliwość ewentualnego oszustwa w skali kraju nie przekroczyłaby liczby 650 tys. głosów. Obecna sytuacja powoduje słuszne obawy, że w Kongu ponownie może dojść do starć, ponieważ za każdym z kandydatów stoją ugrupowania zbrojne. Tym bardziej, że w rozruchach po pierwszej turze wyborów zginęło tam 30 osób. Siostra Damiana Żoczek, salwatorianka od 24 lat pracująca w Demokratycznej Republice Konga, podkreśla, że dla wciąż bardzo podzielonego kraju uznanie wyników wyborów jest sprawą pierwszej wagi.

S. Damiana powiedziała w Radiu Watykańskim, że „północna strona była za Bembą, a południowa, czyli cała Katanga za Kabilą. Trzeba zrozumieć, że kraj jest bardzo podzielony i ludzie głosowali na kandydata ze swojego okręgu. Zdaniem misjonarki Kabila jest bardzo lubiany, ponieważ w okresie swoich rządów doprowadził kraj do pokojowych wyborów. Życzy mu ona ażeby mógł dalej rządzić i dokonać potrzebnych reform. S. Żoczek, znając kraj i mentalność tego afrykańskiego narodu, przypuszcza, że ponownie może dojść do rozruchów. Misjonarze liczyą jednak na Opatrzność Bożą i modlą się, ażeby Kabila podjął władzę w kraju. „Pokazał on przez 5 lat swoich rządów, że należy do Chrystusa i nawet wziął za żonę chrześcijankę, która prowadzi spotkania ekumeniczne ze wszystkimi religiami. Zdaniem misjonarki najlepiej byłoby, gdyby będący w opozycji Bemba zrozumiał, że najważniejszy jest pokój.


ld/ RV








All the contents on this site are copyrighted ©.