Zamach stanu 19 września w Tajlandii winien, zdaniem tamtejszego Kościoła, stać się
okazją do refleksji nad sytuacją społeczną w ojczyźnie i przyczynami, które doprowadziły
do tak dramatycznych wydarzeń. „Pucz nie wpłynął na sytuację Kościoła, choć niepokoi
się on o losy kraju” - powiedział agencji UCAN kard. Michael Michai Kitbunchu. Arcybiskup
Bangkoku wyraził zadowolenie, że nie doszło do strać i aktów przemocy. Zapewnił o
modlitwie katolików w intencji jak najszybszego przywrócenia demokracji. W opinii
kierującego tamtejszą komisją „Iustitia et Pax” biskupa Michaela Bunluena obalony
premier, Thaksin Shinawatra lansował liberalizm i konsumizm. Dlatego trzeba się głęboko
zastanowić nad przyczynami zamachu stanu. Przywódca wojskowego przewrotu, muzułmanin,
generał Sonthi Boonyaratkalin oskarżył obalonego szefa rządu o bogacenie się kosztem
kraju, korupcję i nepotyzm oraz wezwał społeczeństwo do zachowania spokoju.
W
liczącej 65 milionów mieszkańców Tajlandii ponad 90 proc. ludności wyznaje buddyzm,
niecałe 5 proc. islam, a chrześcijanie stanowią zaledwie 0,5 proc. ludności. Obecny
zamach jest 18 z kolei, od ustanowienia w 1932 r. w Tajlandii monarchii konstytucyjnej.