Wywiad Benedykta XVI: o życiu za watykańskimi murami
Czy Benedykt XVI nie czuje się samotny i odizolowany za watykańskimi murami? Jak wyobraża
sobie kontynuowanie w wieku 80 lat ruchliwego apostolstwa wprowadzonego przez swoich
poprzedników? Te pytania często stawiają sobie dziennikarze-watykaniści, podkreślając
przy każdej okazji odmienność obecnego pontyfikatu papieża-domatora. Nie dziwota zatem,
że w tonie pewnej sensacji media informują o takich wydarzeniach, jak wtorkowa prywatna
wizyta Benedykta XVI w sanktuarium Krzyża Świętego w Nemi nieopodal Castelgandolfo.
Ojciec święty wybrał się tam wraz ze swym bratem Georgiem, nie powiadamiając o tym
nawet miejscowego proboszcza. A co o swej sytuacji i zadaniach myśli sam papież? Oto,
co powiedział niemieckim dziennikarzom:
„Prawdę rzekłszy nie jestem wcale taki
samotny. Oczywiście, że są - jakby to powiedzieć - mury, które utrudniają przystęp,
ale jest przecież tak zwana „rodzina papieska”, każdego dnia wiele odwiedzin, szczególnie
gdy jestem w Rzymie. Przyjeżdżają biskupi, inne osoby, są wizyty państwowe, odwiedziny
osobistości, które chcą ze mną prywatnie rozmawiać i to nie tylko o sprawach politycznych.
W tym znaczeniu jest wiele spotkań, które dzięki Bogu cały czas się odbywają. I to
ważne, żeby siedziba następcy Piotra była miejscem spotkania prawda? Od czasów Jana
XXIII wahadło wychyliło się też w drugą stronę: to papieże zaczęli odbywać wizyty.
Muszę powiedzieć, że nie czuję się na siłach planować zbyt wielu długich podróży.
Ale tam gdzie się da, gdzie powiedzmy istnieje prawdziwa potrzeba, tam chciałbym jechać,
z częstotliwością, na jaką mnie stać. Są rzeczy już przewidziane: w przyszłym roku
w Brazylii jest Konferencja Ogólna Episkopatów Ameryki Łacińskiej i Karaibów i myślę,
że ważne byłoby tam być mając na uwadze, że jest to wydarzenie ważne dla Ameryki Południowej.
Chodzi o umocnienie nadziei, którą żyje ten region. Następnie chciałbym pojechać do
Ziemi Świętej i mam nadzieję, że ją odwiedzę w czasie pokoju. A co do reszty zobaczymy,
co mi Opatrzność ześle.