Także w Libanie z rozczarowaniem mówi się o środowej konferencji, z którą wiązano
ogromne nadzieje. Liczono, że wspólnota międzynarodowa doprowadzi do natychmiastowego
zawieszenia ognia, a w konsekwencji dojdzie do otwarcia korytarzy z pomocą humanitarną.
„Rezultaty rozczarowały. Najczęściej w komentarzach powtarzało się słowo:
fiasko. Nikt nie ma złudzeń: wojna będzie trwała. To wręcz zielone światło dla działań
wojennych” – mówi pracujący w Bejrucie ks. Jarosław Dobkowski SDB. Oficjalny komunikat
libańskiego rządu - podsumowujący środową konferencję - spodziewany jest po powrocie
z Rzymu premiera i ministrów. Tymczasem kolejny dzień trwają bombardowania południowego
Libanu i zacięte walki na granicy pomiędzy armią Izraela a Hezbollahem. „Są bardzo
poważne straty po obu stronach. W naszej okolicy wciąż przybywa uchodźców. Odkryliśmy
grupy koczujących ludzi. Całe rodziny mieszkające dosłownie pod gołym niebem. Brakuje
im wszystkiego. Na ile jest to możliwe staramy się im pomóc” – mówi ks. Dobkowski.
Spontanicznie dodaje, że z całego świata napływa mnóstwo ofert pomocy. „Niestety sposób
ich dostarczenia jest bardzo ograniczony. Zniszczone są porty, nie funkcjonuje lotnisko,
przejścia graniczne są zamknięte. Nie ma nawet sposobu przekazania pieniędzy” – mówi
ze smutkiem ks. Dobkowski.