Liban płaci krwią za odkładane w nieskończoność decyzje dotyczące utworzenia państwa
palestyńskiego i uregulowania statusu Jerozolimy. Kraj stał się praktycznie zakładnikiem
terrorystycznego ugrupowania islamskiego Hezbollah, którego plany polityczne nie są
odzwierciedleniem polityki Libanu. Zabici, ranni i ogromne zniszczenia to rezultat
4 dnia inwazji zbrojnej Izraela na ten kraj.
To już czwarty dzień inwazji
zbrojnej Izraela na Liban. Prawie bez przerwy kraj jest atakowany z ziemi, morza i
powietrza. Hezbollah odpowiada rakietami katiusza i grad bombardując tereny północnego
Izraela. Ofiar ludzkich po stronie Libanu jest już ponad 80 śmiertelnych i kilkakrotnie
więcej rannych. Zniszczenia są ogromne: mosty, drogi, lotniska, elektrownie, czyli
infrastruktura kraju. To otwarta wojna. Ludzie są przerażeni w oczekiwaniu na niewiadome.
Obcokrajowcy: turyści i rodziny dyplomatów opuszczają Liban w pośpiechu. Wszyscy nasłuchują
informacji z radia i telewizji.
Liban oskarżony przez Izrael odpowiedzialnością
płaci ogromna cenę. Hezbollah, ugrupowanie zbrojne winne wybuchu wojny, jest finansowane
i politycznie wspierane przez Syrie i Iran i prowadzi niezależna politykę. Państwo
Liban jest bezradne, niczym zakładnik Izraela i Hezbollahu. Ta partia realizuje swoje
plany polityczne, które absolutnie nie są odzwierciedleniem polityki państwa.
Premier
Izraela Olmert, przedstawiając trzy warunki przerwania ognia: uwolnienie pojmanych
żołnierzy izraelskich, zaprzestanie ataków rakietowych i rozbrojenie milicji Hezbollah
praktycznie wydal wyrok na Liban. Ten ostatni warunek, bez wsparcia wspólnoty międzynarodowej,
jest nie do zrealizowania. Tylko zdecydowana postawa wielkich mocarstw mogłaby powstrzymać
tragiczny rozwój wypadków. Bliski Wschód ciągle pozostaje teatrem przemocy, ponieważ
świadomie od dziesięcioleci, jak twierdzi kard. Sfeir, odkładane są na potem problemy
najważniejsze, czyli powstanie państwa palestyńskiego, kwestia uchodźców palestyńskich
i status Jerozolimy.