“’Kod Leonarda Da Vinci’ nas wzmacnia” – taki tytuł nosi artykuł Vittorio Messoriego
zamieszczony przez dzisiejsze wydanie „Corriere della Sera”. Jest to rodzaj reportażu
ze spotkania znanego włoskiego publicysty z przełożonym prałatury Świętego Krzyża
i Opus Dei, hiszpańskim biskupem Javierem Echeverríą. Autor zauważa, że właściwie
nic mu się nie zgadza z tym, co na temat prałatury fantazjował Dan Brown – miejsca,
fakty, szczegóły dotyczące tej rzekomo tajemniczej i zbrodniczej organizacji – głównego
czarnego charakteru powieści. Nie wiadomo, jaki będzie nakręcony na podstawie książki
film Rona Howarda, ale data premiery – 17 maja, rocznica beatyfikacji założyciela
Opus Dei Josemarii Escrivy de Balaguera – daje do myślenia.
Jednak biskup
Echeverría nie zamierza przyłączać się do bojkotu filmu czy książki. „Nie ma tam nic
nowego przeciwko nam, co trzeba by prostować – stare, śmiechu warte rzeczy – cytuje
prałata mediolański dziennik. To co mnie w tym wszystkim boli, to dziwaczne majaczenia
na temat Chrystusa i Kościoła. Niech mówią co chcą o naszym dziele, ale niech nie
bluźnią przeciw wierze” – dodaje. Bp Echevarría widzi jednak i dobrą stronę całej
sprawy: brednie Dana Browna i jego wspólników w biznesie wzbudzają zainteresowanie
opinii publicznej dla Opus Dei, a pośrednio także dla wiary i Kościoła. Jedynie włoska
strona portalu internetowego prałatury (www.opusdei.org) notuje 3 miliony wizyt
miesięcznie.