2005-10-25 15:52:43

Wolność religijna w Turcji


Jest mało prawdopodobne, by w ciągu najbliższych 10 lat w Turcji zapanowała pełna wolność religijna, odpowiadająca standardom praw człowieka przyjętym w Unii Europejskiej. Opinię tę wyraził Otmar Oehring w artykule opublikowanym przez norweski serwis obrony wolności religijnej „Forum 18”. Kieruje on w katolickim dziele charytatywnym „Missio” w Aachen biurem praw człowieka. Jego zdaniem w Turcji nie będzie wolności, dopóki nie zmieni się szowinistyczny program nauczania w tamtejszym szkolnictwie podstawowym i średnim. Ustawicznie wychwala się tam wszystko co tureckie. Tureckość zaś utożsamiana jest z islamem sunnickim. Kto nie jest tureckim muzułmaninem sunnitą, nie cieszy się w tym kraju pełnią praw. Uderza to zarówno w mniejszości etniczne, jak i religijne. Kurdowie, którzy są sunnitami, nie mają w Turcji tych samych praw, co ich tureccy współwyznawcy. Tym gorsza jest sytuacja Kurdów alewitów, skoro dyskryminuje się również Turków należących do tej sekty – a są ich miliony. Tureckie władze wzniosły w wielu alewickich wioskach sunnickie meczety, mimo iż członkowie sekty nie chodzą do nich, tylko mają własne domy modlitwy.

Sekularystyczne reformy wprowadzone w latach 20. przez twórcę republiki tureckiej, Mustafę Kemala Atatürka, ograniczyły prawa wszystkich religii, włącznie z islamem. Zostały zakazane bractwa sufickie, uprawiające muzułmańską mistykę – takie, jak słynni „tańczący derwisze”. Nieoficjalnie istnieją jednak nadal i są tolerowane. Należy do nich nawet wielu urzędników wysokiej rangi i posłów do parlamentu. Kursy koraniczne oficjalnie winny się odbywać pod ścisłą kontrolą państwa. W rzeczywistości jest około 6 tysięcy nieoficjalnych kursów, tolerowanych przez policję i urzędników. W latach 80. zakazano kobietom zakrywania głowy chustą. Na uniwersytecie w Stambule studentkę 5. roku medycyny zmuszano, by zaprzestała ją nosić. Kobieta przeniosła się do Wiednia, gdzie dokończyła studia.

Wyznania chrześcijańskie w Turcji nie mają osobowości prawnej. Pod tym względem sytuacja jest nawet gorsza, niż za imperium ottomańskiego. Pod panowaniem sułtanów różne niemuzułmańskie wspólnoty religijne miały bowiem własny status określany tureckim terminem millet. W praktyce pozwala się obecnie na katechizację dzieci w parafiach katolickich i prawosławnych. Niemożliwe jest kształcenie duchowieństwa i trzeba je prowadzić za granicą. Seminaria greckoprawosławne i ormiańskie zostały zamknięte w latach 70. W oparciu o zawarty w roku 1923 traktat z Lozanny katolicy mogą sprowadzać księży z za granicy – jednak tylko w ograniczonej liczbie. Protestanci nie są zatwierdzeni jako grupy religijne, jednak ich działalność toleruje się. Mogą nawet wynajmować w celach religijnych pomieszczenia świeckie – co muzułmanom jest zabronione.

Wolno zmienić religię i wpisać to do dokumentu tożsamości. Niemuzułmanom grozi jednak w Turcji społeczna izolacja i mają trudności z zatrudnieniem. Często więc ukrywają tożsamość, wpisując do dokumentów islam. W ostatnich 10 latach oficjalnie odnotowano mniej niż 400 nawróceń na chrześcijaństwo i tylko około 10 na judaizm. Działalność religijna jest ściśle kontrolowana. Patriarcha Bartłomiej I mówi, że nawet w siedzibie patriarchatu na Fanarze „ściany mają uszy”. Policja często pojawia się w świątyniach – rzekomo, by strzec bezpieczeństwa chrześcijan.

Niestety dyplomaci państw Unii Europejskiej niewiele czynią, by bronić wolności religijnej w Turcji – stwierdza Otmar Oehring. Pełna wolność religijna mogłaby tam wzmocnić wpływy islamu i niektórzy obawiają się, że osłabi to w tym kraju orientację prozachodnią. W tej sytuacji tureckie wspólnoty religijne winny zdaniem przedstawiciela „Missio” dać się usłyszeć zarówno na forum krajowym, jak i za granicą. Należy przypominać, że Turcja już 50 lat temu (w r. 1954) podpisała Europejską Konwencję Praw Człowieka, gwarantującą pełną wolność religijną. W obronie swych praw wspólnoty religijne powinny odwoływać się do sądu. Już od jakichś 10 lat czynią to protestanci – na ogół z powodzeniem. Natomiast Patriarchatowi Ekumenicznemu nie udało się przed Sądem Najwyższym w Ankarze odzyskać swego dawnego sierocińca na jednej z wysp koło Stambułu. Obecnie odwołał się on w tej sprawie do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Mają się też do niego zwrócić alewici, jeżeli nie będą mogli prowadzić dla swych dzieci lekcji własnej religii w szkołach państwowych.

ak







All the contents on this site are copyrighted ©.