Mniejszości wyznaniowe w Rumunii są zaniepokojone projektem nowego prawa wyznaniowego,
przedłożonym parlamentowi. Ma on zastąpić obowiązujące dotychczas w tej materii ustawodawstwo
komunistyczne. Dyskusje nad tym, jak po obaleniu komunizmu powinna być gwarantowana
prawnie wolność religijna w Rumunii, trwają już od 15 lat. Projekt ustawy – która
ma być uchwalona już przed końcem roku – spotkał się z krytykami rumuńskich mniejszości
wyznaniowych.
Szczególne zastrzeżenia budzi podzielenie Kościołów i związków
religijnych na trzy kategorie. 18 z nich uznano za cieszące się pełnią praw „wyznania
czy kulty religijne”. Muszą one mieć co najmniej 22 tys. wyznawców. Wspólnoty nie
tak liczebne rejestrować się będzie jako „stowarzyszenia religijne” o mniejszych prawach.
Jeśli zaś będą miały mniej niż 300 członków, zostaną uznane jedynie za „grupy religijne”
bez statusu prawnego. Zastrzeżenia do projektu zgłaszają również duże mniejszości
religijne, wchodzące do pierwszej kategorii – jak grekokatolicy czy świadkowie Jehowy.
Kościół greckokatolicki żąda, aby przed wprowadzeniem nowej ustawy załatwiono najpierw
kwestię zwrotu własności odebranych mu w roku 1948 przez komunistów w związku z przymusową
kasatą unii z Rzymem. Dokonało tego państwo i choć przekazało ono później obiekty
sakralne Cerkwi prawosławnej, ma teraz obowiązek samo zadbać o zwrot. Pozostawianie
tej sprawy do uzgodnienia między katolikami a prawosławnymi tylko utrudni jej rozwiązanie.
Dopiero później będzie można dyskutować o wolności religijnej – uważają rumuńscy grekokatolicy.