Kościół w Meksyku bynajmniej nie chce przyjmować ofiar z pieniędzy pochodzących z
handlu narkotykami. Podkreślił to 21 września w specjalnym komunikacie sekretarz generalny
meksykańskiego episkopatu. Biskup Carlos Aguiár przypomniał zaangażowanie Kościoła
w walkę z narkomanią i rehabilitację narkomanów. Nie sposób kontrolować pochodzenia
każdej najdrobniejszej ofiary na Kościół, gdy jednak chodzi o większe kwoty, to z
reguły wymaga się zidentyfikowania ofiarodawcy. Kiedy pochodzenie pieniędzy okaże
się nielegalne, odmawia się ich przyjęcia, by nie mieć udziału w przestępstwie. Handlarze
narkotykami nie mogą być w Meksyku rodzicami chrzestnymi ani świadkami ślubu.
Komunikat
wydano w związku z niedawną kontrowersyjną wypowiedzią ordynariusza meksykańskiej
diecezji Aguascalientes. Biskup Ramón Godínez powiedział: „Nie do nas należy prowadzenie
dochodzeń w sprawie pieniędzy składanych w jałmużnie. Pan Jezus też nie dochodził,
za co grzeszna kobieta nabyła wonności, którymi namaściła mu nogi. Pieniądze można
oczyścić ofiarując je w dobrej intencji”. Słowa te wzbudziły gwałtowne reakcje. Rzecznik
prasowy prezydenta Vicente Foxa stwierdził, że pieniędzy pochodzących ze zorganizowanej
przestępczości bezwzględnie nie wolno przyjmować. Przypomniał, że rząd Meksyku prowadzi
zdecydowaną walkę z handlem narkotykami i całe społeczeństwo – razem z Kościołem –
winno go w tym wspierać. Biskup Godínez oświadczył później, że jego słowa zostały
źle zrozumiane. Powiedział przecież tylko, że Kościół nie prowadzi dochodzeń w sprawie
legalności pieniędzy składanych na ofiarę. Gdy pochodzą one z kradzieży, winny jest
zobowiązany je zwrócić.
Sprawę tę poruszył też arcybiskup stolicy Meksyku,
przebywający w Rzymie z wizytą ad Limina. Kardynał Norberto Rivera powiedział,
że Kościół pod żadnym pozorem nie może przyjmować pieniędzy pochodzących z handlu
narkotykami – nawet z przeznaczeniem na dzieła miłosierdzia. Gdyby ksiądz je przyjął,
stałby się wspólnikiem zbrodniczych handlarzy.