Nie mija kryzys polityczny na Filipinach związany z oskarżeniem prezydent Glorii Macapagal
Arroyo o nepotyzm i czerpanie zysku z hazardu. Na ulicach Manili protestowały dziesiątki
tysięcy manifestantów żądając dymisji głowy państwa. Komentatorzy podkreślają neutralne
stanowisko, jakie wobec konfliktu zajęły dwie ważne na Filipinach siły: wojsko i Kościół.
Zebrani pod koniec ubiegłego tygodnia biskupi nie podzielili żądań opozycji,
ale też nie poparli prezydent Arroyo, co do niedawna czynili w imię zachowania jedności
państwa. W wydanym wówczas komunikacie podkreślono, że kwestie moralne i kryzys zaufania
stoją u podstaw obecnego konfliktu. Społeczeństwo nie ufa instytucjom gospodarczym,
które uważa za winne szerzenia się nędzy. Z kolei struktury polityczne nie odpowiedziały
w zadowalający sposób na oczekiwania ubogich. Biskupi ostrzegli jednocześnie przed
grupami, które na istniejącym zamieszaniu próbują zbić kapitał polityczny. Zaapelowali
też do prezydent i wszystkich polityków o poważne rozważenie przyczyn istniejącego
kryzysu. Zapewnili również o zaangażowaniu Kościoła na Filipinach w dziedzinę wychowania
obywatelskiego dla utworzenia elity skutecznie kierującej polityką i gospodarką kraju.