"L'Osservatore Romano" o rozszerzeniu Unii Europejskiej
„Rozszerzenie Unii Europejskiej to nie tylko kwestia powiększenia liczby obywateli
o 75 milionów czy przesunięcia granic na terytoria, które jeszcze 15 lat temu stanowiły
obszar Układu Warszawskiego albo wręcz Związku Sowieckiego. To przede wszystkim wielki
walor społeczny i polityczny związany z otwarciem na nowe narody”. Zdania te czytamy
w dzisiejszym wydaniu „L’Osservatore Romano”, gdzie artykuł redakcyjny komentuje przyjęcie
10 nowych państw do Unii.
Watykański dziennik zwraca uwagę, że wydarzenie
to – poza sprawami czysto technicznymi czy dyplomatycznymi – stawia na pierwszy plan
dwie podstawowe kwestie. Pierwsza z nich dotyczy dialogu kultur i religii. „Polemika,
z jaką niektórzy przyjęli żądanie uwzględnienia w Konstytucji Europejskiej chrześcijańskich
korzeni kontynentu wydaje się pretensjonalna i nieuzasadniona” – czytamy w „L’Osservatore”.
„Ignorowanie tych korzeni oznacza bowiem niezrozumienie podstawowej rzeczy: że obecne
rozszerzenie rozpoczyna proces stapiania się – albo lepiej: jednania – dwóch tożsamości,
które zbudowały Europę”. Watykański dziennik przypomina, że nie oznacza to jakiegoś
powrotu do systemu wyznaniowego, czy wykluczania kogokolwiek. Jest to wybór dialogu,
integrującego w sobie wszystkie elementy ludzkiej tożsamości, z uwzględnieniem słusznie
rozumianej świeckości państwa.
Druga sprawa – zdaniem „L’Osservatore Romano”
– dotyczy tak zwanej „kwestii pracy”. Znalezienie się w Unii Europejskiej krajów o
tak różnym potencjale gospodarczym wymaga bardzo uważnej polityki społecznej, by uniknąć
jakiejś formy wojny bogatych z biednymi. Niestety, zaczątki tego konfliktu można dostrzec
w ograniczeniach migracyjnych, jakie niektóre kraje Unii postawiły nowym członkom.
Narzucanie tego typu obostrzeń sprzecznych z duchem europejskiej jedności jest pośrednim
skutkiem braku ogólnych rozwiązań legislacyjnych, zwłaszcza konstytucji – stwierdza
watykański dziennik. Jeśli zabraknie porozumienia na szczeblu europejskim, może po
raz kolejny okazać się, że gospodarka stanie się wrogiem człowieka.