Sudański Kościół chce włączyć się w dzieło odbudowy pokoju w swej ojczyźnie. Zapewnili
o tym biskupi w liście pasterskim w związku z nadziejami na zakończenie wojny domowej
w tym kraju. Od ponad dwudziestu lat w Sudanie trwa konflikt między rządem centralnym
w Chartumie, który próbuje narzucić wszystkim obywatelom ustawodawstwo muzułmańskie
a broniącymi praw mniejszości chrześcijańskiej i animistycznej partyzantami z Ludowej
Armii Wyzwolenia Sudanu.
Episkopat zadeklarował wolę współdziałania z rządem
w wypracowaniu nowej konstytucji kraju oraz w odnowieniu systemu prawnego, zapewniającego
poszanowanie godności każdego obywatela. Kościół pragnie być głosem ludu, prowadzić
konstruktywny dialog z władzami a także, podobnie jak inne grupy obywatelskie, uczestniczyć
w podejmowaniu decyzji dotyczących kraju. Biskupi podkreślili, że misja Kościoła ma
zasadniczo charakter duchowy. Nie oznacza to jednak zaniechania troski o dobro materialne
obywateli i ignorowania problemów przed którymi stają w codziennym życiu. Sudański
Kościół zobowiązuje się do czuwania, aby w okresie przejściowym nie nadużywano władzy.
Chce formować obywateli, aby odbudowywali swe wspólnoty w duchu sprawiedliwości, pojednania
i pokoju. Będzie wyzwał chrześcijańskie organizacje charytatywne do solidarnej pomocy
w odbudowie kraju. Biskupi sudańscy chcą też kontynuować dialog ekumeniczny służący
zaprowadzeniu w ich ojczyźnie trwałego pokoju. Jak ludność Sudanu przeżywa obecny
czas? Na antenie Radia Watykańskiego mówił o tym administrator apostolski diecezji
El Obeid, biskup Antonio Menegazzo.
Bp AM: Ludzie przeżywają ten okres doprawdy
z wielką nadzieją. Choćby dlatego, że po dwudziestu latach wojny, zarówno chrześcijanie
jak i muzułmanie czują się zmęczeni.
RV: Jaka będzie rola Kościoła w tym nowym
okresie dziejów Sudanu?
Bp AM: Jako Kościół musimy przede wszystkim przygotować
wiernych do powrotu. Chodzi o uchodźców, którzy zachcą wrócić do swych wiosek na południu
kraju. Musimy ich przygotować zarówno duchowo jak i duszpastersko. Przebywając na
północy mieli styczność ze światem islamskim. Dlatego też zanikło wiele wartości tradycyjnych.
Powracając w swoje strony będzie im trudno przystosować się do życia, jakie prowadzili
przed wybuchem wojny. Natomiast osoby żyjące na południu będą musiały gościnnie przyjąć
uchodźców, starać się im dopomóc w powrocie do swych domów. Niemal wszystkie rodziny
doznały czasie działań wojennych wielu cierpień a wielu utraciło kogoś bliskiego.
W sercach pozostała głęboka uraza. Kościół musi uświadomić chrześcijanom obowiązek
pojednania i przebaczenia.
RV: Jakie są najpilniejsze zadania stojące przed
Sudańczykami?
Bp AM: Myślą, że Sudan powinien starać się ze wszech sił, aby
jego bogactwo – ropa naftowa – było wykorzystywane bez kradzieży, uczciwie na rozwój
bazy społecznej: edukację, służbę zdrowia, środki transportu i tak dalej.
RV:
Co może uczynić dla przyszłości Sudanu wspólnota międzynarodowa?
Bp AM: Właściwie
pokój jest nieodwracalny. Nie sądzę aby ktokolwiek, czy to rząd czy też ruchy wyzwoleńcze
miały odwagę cofnięcia się i rozpalenia wojny na nowo. Jednak w obecnym okresie konieczna
jest pomoc międzynarodowa. Jest to bowiem sytuacja przejściowa. Trudno będzie mówić
o stabilności w ciągu sześciu lat od podpisania traktatu pokojowego do referendum,
w którym ludność południa kraju zadecyduje czy chce się całkowicie oddzielić czy też
nadal uznawać zwierzchność władz z północy. Jest bardzo wiele podziałów. Potrzebna
jest więc obecność międzynarodowa, ażeby pokój miał solidne podstawy i był rzeczywiście
trwały.
Z administratorem apostolskim diecezji El Obeid w Sudanie, biskupem
Antonio Menegazzo, rozmaiwał Andrea Gisotti. tłum. st